Dziewczyny, ja w ciągu ostatnich dwóch lat zwariowałam na punkcie lalek, a ostatnie dwa miesiące to już w ogóle jazda bez trzymanki.
W internecie klik-klik-klik i skutkiem tego jest lawinowy przyrost objętości lakowego szaleństwa w domu...
Stąd pytanie - jakie Wasi towarzysze życia wzglednie reszta rodziny ma nastawienie do Waszego hobby? Ja część lalek i ubranek zamawiam do pracy, a potem przemycam do domu i upycham po szafach i sukcesywnie i dyskretnie "wprowadzam je do obrotu" tak żeby się za bardzo nie rzucały w oczy.
Mój mąż jest mocno sceptycznie nastawiony do lalek, i utyskuje, że inwazja lalek w naszym domu. Mówi że toleruje moje lale tylko dlatego, że ja toleruje jego szachy (i kompulsywne kupowanie książek) ale jednak chyba by się przewrócił gdyby wiedział ile to wszystko kosztuje.
Może ta kwestia zasługuje na osobny wątek?
barbusia77 pisze:Moja rodzicielka ostatnio stwierdziła że czas na drugie dziecko- córkę,bo mi "odbija"
Małżonek za to popiera moje hobby
Dopinguje mnie w aukcjach trzymając kciuki
Syn też się przyzwyczaił; kiedy oglądam w necie zdjęcia lalek czasem zerka mi przez ramie " ooo,tą masz mamo,ooo ta ładna"
Barbusia, super! Mój mąż jest nadal mocno sceptyczny (nie chcę nawet wspominać, że nie jest świadomy ile NAPRAWDĘ mam lalek i ile one NAPRAWDĘ kosztują...)
Za to synkowie (5 i 8 lat) bardzo lubią moją kolekcję, czasami starszy prosi czy możemy poprzebierać lalki (bardziej on patrzy bo jest słaby manualnie). Każdy z nich ma też swoje dwie lalki - bobaski, chłopczyka i dziewczynkę, którzy też mają różne stroje.
A to z zaglądaniem przez ramię też miałam, starszy mówi "A my taką laleczkę mamy? Nie? To kupłmy ją Mamusiu, ładna jest!"
No i jak tu odmóić dziecku
Hmmm... u mnie mąż jest mocno sceptyczny, mówi, że mamy w domu "inwazję lalek"
Faktycznie poupychane są i w garderobie i w sypialni i w gabinecie, nawet na barku w kuchni dwie siedzą i dyndają nogami
Niemniej ponieważ on od wielu lat kompulsywnie kupuje książki (chociaż bardziej jak w tym wierszyku o Wandzi i książkach, lubi je kupować i mieć, ale ma niewiele czasu na czytanie) oraz mnóstwo czasu poświęca na grę w szachy (jest kolejny turniej i on się nie może powstrzymać żeby się nie zapisać), to mam pewne kontrargumenty, że ja też mogę się czymś pasjonować.
Oczywiście nie bez znaczenia jest kwestia kosztów. Wiadomo, kredyt we frankach, synkowie mają problemy ze zdrowiem i zawsze jest taka moralna rozterka czy aż tyle na lalki powinnam wydawać. Z drugiej to takie łagodne szaleństwo, lepsze niż sport ekstremalny na przykład!
Niemniej przyznam, że stosuję różne tricki i ostro chachmęcę, żeby się nie zorientował ile te lalki kosztują i ile ich już pod naszym dachem jest!
Moi rodzice są generalnie akceptujący i złego słowa nie powiedzą, ale nie bardzo rozumieją lalkowe hobby. Mój tata nawet podobno z przerażeniem mamy zapytał mamy "Czy ona je kąpie?". Dwóm przyjaciółkom wspominałam o moim hobby, ale bez większych konkretów, w sensie parę zdjęć i takie ogólniki, potępienia nie było, ale entuzjazmu też nie.
Mój mały synek (5 l.) przychodzi, patrzy, czasami którąś z playdolls przytuli, albo tylko patrzy i pyta "Mamusiu, a jak ta laleczka ma na imię?"
Starszy (8 l.) czasami prosi "Mamo poprzebierajmy laleczki", albo jak widzi jak oglądam na telefonie "Mamo, kupmy tę laleczkę, jest ładna" więc jest fajnie
W ogóle zaczęłam 2 lata temu od zwykłych playdolls (designafriend) i wykorzystywałam je do zabawy ze starszym synkiem, bo jest na spektrum autyzmu (asperger) i role play był bardzo użyteczny. A potem jak zaczęłam patrzeć po tych ubrankach to stopniowo podwyższałam półkę, mam i Gotz, i Kidz'n'Cats, i Karito Kids i Hearts for Hearts, a teraz już poszłam po całości i szaleję na punkcie Ellowyne i Lizette oraz Pullipków i innych dyniogłowych piękności!
//Połączyłam posty i przeniosłam do jednego wątku. Miranda