Już kiedyś kombinowałam z tą główką na ciałku grubci floral pants, ale różnica w odcieniach skóry mnie zniszczyła i jednak znowu ją zdjęłam
UWAGA, historia życia, bo jestem wściekło-szczęśliwa.
Głowa to Neysa farmer Barbie z linii karier, kupiona... daaawno. Historia była taka, że zaparłam się, że chcę blond Neysę. Mold był wówczas dość nowy, było mało opcji do wyboru, a ja za diabła nie mogłam nigdzie znaleźć Cukierkowej - więc w końcu kupiłam Neysę z kurczakiem (na fotce nie widać, ale ona ma włosy w kolorze jasnego brązu + kilka grubszych słomianych pasemek, więc, od biedy, idzie to uznać za blond). Myślałam, że zdejmę jej łeb i nałożę na ciałko MTM którejś z Barbie, a tu zonk - łeb okazał się za jasny.
Bul.
W tamtym momencie purple top (najjaśniejsza wówczas wersja MtM) chodziła po ponad dwie stówy minimum, więc... Pogryzłam trochę ramy od łóżka i jakoś przełknęłam porażkę, licząc, że kiedyś ciałko Nostalgic stanieje.
Lata później pojawiła się Barbie floral pants. Co prawda grubcia, ale co tam! Kupiłam od razu, naiwnie wierząc, że w końcu uruchomię ten nieszczęsny łeb i doczekam się swojej jasnowłosej Neysy. Pomińmy w tym momencie milczeniem, że sama grubcia była Neysą właśnie i że miała włosy w odcieniu truskawkowego blondu, bo i tak przyszła do mnie z takim zezem rozbieżnym, że nie było o czym gadać
Przesadziłam łeb. Odcień jasności się w miarę zgadzał, ale... ciałko Truskawkowej było bardziej różowe, łeb farmerki bardziej żółty. Różnica naprawdę niewielka, a jednak.
Przez kilka tygodni udawałam, że mnie to nie obchodzi, ale obchodziło; schowałam lalkę do szafy, sfrustrowana jej historią. Przy okazji zerwałam zaczep w szyi, gdy zdejmowałam łeb, więc już w ogóle było super
W tym tygodniu uznałam, że daję jej ostatnią szansę i zamówiłam Kirę BMR 1959.
Proszę Państwa - ALLELUJA. W końcu wszystko siedzi dobrze!
Lalka bardzo mi się podoba i w ogóle jestem z niej zadowolona, choć uważam, że, jako zwykły, współczesny playline, nie była warta aż tylu pieniedzy, jakie w nią w efekcie władowałam. No ale trudno już - jest i wygląda fajnie. I uśmiecha się do mnie bezczelnie nawet, doskonale świadoma, że jakby tym razem nie dopasowała się kolorem do ciała, to skończyłaby w piekarniku.
Kurtyna. A niech cię, pepe panie blondwłosa Neyso!