Chciałam zrobić zdjęcie swojej Steffi z dzieciństwa i pokazać ją na forum, chociaż nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale jedyne jasne miejsce w moim pokoju ma w sobie kable i paskudną donicę
I na dodatek popsułam je edycją...
To jedyna wolna przestrzeń:
Pamiętam, że wolałam ją od wyszczerzonej Barbie, która na dodatek miała złamaną szyję. Nie wiem jak to się stało, bo nie pamiętam żebym się nią bawiła
Jestem zaskoczona tym, że mam wszystkie dodatki do tej lalki, czyli niewidoczne na zdjęciu skrzydła (ależ kicz), buty i naszyjnik, z którego naklejka została zabezpieczona przez nastoletnią mnie taśmą klejącą... Ale dalej się trzyma! I majtki, zupełnie zapomniałam o majtkach, też są gdzieś. Pamiętam, że moje zabawki walały się po różnych dziwnych pojemnikach i koszach, więc to naprawdę cud. Ramiączka od sukienki rozciągnęły się paskudnie, i to jest chyba jedyna jej wada.
No i ciało nie przetrwało próby czasu, gdybym dwa lata temu widziała, że istnieją współczesne, artykułowane Steffki (albo że wyglądają inaczej), to na pewno zafundowałabym jej bardziej ruchome ciało. Kulka na szyi była tak wielka, że kolejny przeszczep pewnie nie jest możliwy. Właściwie wszystko jedno, i tak jej nie ruszam. Boję się, że włosy zamienią się w siano. Szkoda by było po tylu latach, bo nigdy nie pozwalałam jej czesać. Chyba wiedziałam co robię
Pamiętam, że bardzo lubiłam jej sukienkę, ale jakaś kuzynka uświadomiła mi, że jest przetandetna i nie można w niej chodzić po ulicy, więc miałam krótki etap szycia dziwnych tub na maszynie, które miały udawać stroje. Mam je wszystkie, są okropne.